poniedziałek, 29 września 2014

Powściągliwość... (por. Mt 23, 23-25)

W ostrej mowie, którą Chrystus kieruje do hipokrytów - bo chyba do takich bardziej ludzi skierowana jest krytyka Jezusa i nie można jej zamknąć tylko do wąskiej, społecznej, żydowskiej klasy faryzeuszy - dziś pojawia się ciekawe słowo: niepowściągliwość... Nasz Pan zarzuca hipokrytom, że zewnętrznie są poprawni ale wewnątrz nie stawiają sobie granic: w nieczystości, w pysze, w chorej ambicji, w osądach... precyzyjny klucz do pracy wewnętrznej podaje nam Jezus w tym jednym zdaniu: powściągliwość! To jest granica wewnętrzna w człowieku, granica, którą sam muszę postawić moim myślom, wyobraźni lub emocjom aby współpracowały w rozwoju cnót i zapobiegały rozprzestrzenianiu się wad. Powściągliwy jestem sam z siebie, nie ustanawia powściągliwości w myśleniu, w wyobrażeniach czy emocjach żądne prawo zewnętrzne. Nie, to ja mam w sobie taki czujnik, który już na początku beznadziejnej drogi grzechu musi krzyczeć: stop - nie zaczynaj tak myśleć; nie pożądaj tego; zostaw te podejrzenia; po co Twojej wyobraźni te osądy... i wtedy rośnie w nas zdrowa granica powściągliwości, chroniąca człowieka od wkraczania na terytorium grzechu. Czy musi nas ciągle ograniczać prawo zewnętrzne, jeśli większość problemów moglibyśmy ominąć dzięki uporczywej praktyce wewnętrznej powściągliwości?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz