poniedziałek, 20 października 2014

Efekt Franciszka hipotetyczny...

   Zainteresował mnie bardzo krótki artykuł Pawła Lisickiego, który Redaktor rozpoczął od zdania: tego jeszcze nie było. Jakoś więc z nadzieją człowieka wierzącego, katolika i księdza chciałbym dopisać nie bez wahania: i nie będzie... Lisicki zwraca uwagę, że proces, jakiego dziś tak bardzo obawiamy się po pierwszej i przecież skandalicznej odsłonie synodu, ma swoje korzenie w eksperymentach teologicznych epoki ostatniego Soboru. Dawniej nie do pomyślenia było sądzić, że Kościół w tak luźnym kierunku poprowadzi kwestie związane z liturgią lub ekumenizmem. A jednak stało się. Dlaczego więc - wnioskuje Redaktor - za jakiś czas Franciszek papież nie miałby zaskoczyć nas innymi eksperymentami na polu chrześcijańskiej etyki seksualnej i życia rodzinnego?
   Ośmielę się tylko zauważyć, że jednak kwestie ekumeniczne i liturgiczne - przy całym, oczywistym szacunku dla Kultu Bożego i jedynej Prawdy ewangelicznej - dzieli od fundamentów moralności poważny dystans, a jest nim niezbywalne i nienaruszalne prawo naturalne, sacrum kultury ludzkiej, podstawa ładu społecznego, sanktuarium osobistej godności człowieka, w kulturze wiary biblijnej wyrażone słowami Dekalogu. Tak więc nad kształtem liturgii można dyskutować, o ile ma się wiarę i należny dla Niej szacunek. Wolno również prowadzić szeroki dialog o kształcie ekumenizmu, czy o charakterze prymatu, powracając zawsze choćby do sposobu, w jaki Paweł Apostoł rozmawiał z niewierzącymi na Areopagu. To jest jednak coś innego niż jawna manipulacja prawem naturalnym, które jasno rozróżnia płeć człowieka i jej prawa, zdrowie natury od jego wypaczeń, czy małżeństwo kobiety i mężczyzny od jednorodnych związków seksualnych, które jako zboczenie odrzuca nawet świat zwierząt. Dla mnie właśnie w tym miejscu rozciąga się potężna granica tego, co w Kościele podlega dyskusji, a co absolutnie, w zgodzie z sumieniem, bez dywagacji, po prostu musi przyjąć każdy człowiek wierzący, ochrzczony, uczciwy i rozumny. Nawet sam papież - każdy papież.
   Mój problem z papieżem Franciszkiem ma jeszcze inną naturę. Jestem zagorzałym papistą od chwili nawrócenia. Ilekroć sięgałem do inspiracji Jana Pawła II czy Benedykta XVI, korzystałem na tym ogromnie, zarówno na gruncie osobistego życia duchowego, jak też na polu pracy duszpasterskiej. Nauka papieży była zawsze jasna, jednoznaczna, głęboka i skuteczna. Z całym szacunkiem dla dziedziczonego przez Franciszka urzędu Piotrowego, od roku mam z tym obecnie kłopot. Funkcjonowanie bowiem Franciszka, Jego decyzje, a szczególnie nauczanie mają zawsze w sobie znamię hipotezy. Wszystko tu można interpretować co najmniej na kilka sposobów. Niby więc papież z Argentyny bezwzględnie reformuje Kurię watykańską, a jednocześnie pozbywa się z niej kilku twardych zawodników, którzy już za Benedykta XVI uratowali wiele seminariów katolickich od zagłady zgorszenia. Niby papież surowo traktuje pedofilów i homoseksualistów przebranych w sutanny, a jednocześnie nie robi nic z lobby, które próbowało podstępem spreparować i podrzucić katolikom kilka, wprost niemoralnych paragrafów tego typu. Dziennikarze mówią nawet, że jest zwolennikiem ich kierunku myślenia, a On temu nie przeczy. Niby nosi papieską, białą sutannę jak wszyscy przed Nim ale uparcie nazywa sam siebie biskupem Rzymu, nigdy następcą Piotra. Niby w kazaniach mówi o przyciągnięciu wszystkich do Chrystusa ale nigdy jeszcze nie wspomniał słowem o konieczności nawrócenia. Dlatego, kochając tak bardzo Franciszka, zaczynam się gubić - oto bowiem otwiera się przed nami pontyfikat jednej, wielkiej, niekonkretnej hipotezy.
   W sobotę, podsumowując synod, Franciszek wziął biskupów na dywanik. Jak zauważył mój biskup Jaime, pierwszy raz, z wyraźnym zagniewaniem, papież w swym przemówieniu powoływał się na paragrafy prawa kanonicznego. Tylko że znów pogroził palcem tradycjonalistom oraz intelektualistom z jednej strony. Na marginesie nie wiem od roku, dlaczego wciąż intelektualiści oraz wykształceni katolicy obrywają, posądzani bez końca o brak wiary szczerej i niedostatek miłości wobec Boga. Jakby życie wewnętrznego mogli prowadzić sami pogubieni i biedni ludzie? Z drugiej strony dostało się nawet liberałom, za to, że spieszą ludziom z niewypróbowanym wcześniej lekarstwem. Jaka więc ma być tak naprawdę radość Ewangelii według Franciszka?
   Skoro wszystko jest hipotezą, postawmy ją raz jeszcze w odniesieniu do przyszłości. Co hipotetycznie zrobi więc Franciszek w październiku za rok? Napisze adhortację, w której we właściwy sobie, obrazowy sposób, w trzech punktach przekona katolików, że należy udzielać Komunii Świętej wszystkim, niezależnie od stanu łaski uświęcającej? Zrówna związki homoseksualne z katolickim sakramentem małżeństwa kobiety i mężczyzny, przekraczając, w imię iluzorycznej korzyści duszpasterskiej, prawo naturalne i zobliguje księży do błogosławienia małżeństw jednych i drugich jednakowo? A może pozytywnie - wykorzystując swoją charyzmę i kapitalne podejście do człowieka, przekona chrześcijan o powszechnej miłości do wszystkich i prostytutki, biedaków, ateistów oraz osoby z problemem homoseksualnym, zaprosi wreszcie do przekroczenia progu nawrócenia? Kto jak kto ale Franciszek byłby w tym na pewno skuteczny. Tylko co hipotetycznie napisałyby wtedy liberalne media o papieżu reformatorze Kościoła? Przez rok będziemy chodzić z takim bólem głowy.
   Na koniec i ja mam dla siebie prywatną hipotezę. Duch Boży ma jakiś projekt dla Kościoła. Albo więc wzbudzi nam wkrótce współczesną Katarzynę ze Sieny, która niejeden raz, odważnie, zastąpi drogę papieżowi i powie, co trzeba. Albo sól zwietrzeje. A wówczas mnie nie pozostanie nic innego, jak wzorem mądrego papieża Benedykta, powędrować do monastycznego klasztoru, by oddać się pokucie i modlitwie.

11 komentarzy:

  1. Dobry wpis. Staram się śledzić poranne homilie z domu Św. Marty, i zauważam momentami faktycznie trafiające w punkt podejście do konkretnych uwarunkowań człowieka dziś, ale często to świetne otwarcie nie ma rozwinięcia. Nie czytałem pod kątem obecności 'nawracania się', ale nie przypominam sobie też wyraźnego używania tych słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wie Pan, Panie Macieju, tu nawet nie chodzi o używanie pojęć, bo Franciszek mógłby być tak genialnym kaznodzieją, który nie używając tego pojęcia - nie wiem do końca, czy to jest możliwe - kruszyłby zatwardziałe serca i zwracał je ku Bogu...ja długi czas, aż do synodu, myślałem, że to jest taktyka papieża - żeby nie mówić tymczasem o grzechu, zachwycić człowieka Miłosierdziem Boga, a potem chwycić go sakramentem pokuty przy konfesjonale. Ale teraz boję się, że idziemy zbyt daleko. Że przemilczamy Prawdę o grzechu, która jest elementarną częścią sensu ofiarowanego nam Miłosierdzia, po co? Nie wiem. Żeby dobrze o nas mówili? Żeby była radość? Naprawdę nie wiem... natomiast wiem jedno. Jestem człowiekiem, który wychował się w Płocku, Mieście objawień Bożego Miłosierdzia św. Faustynie. Jeśli nie jesteśmy grzesznikami, nie miałaby sensu cała ta akcja Miłosiernego Jezusa...

      Usuń
  2. Dobrze i mocno powiedziane. I myślę, że wyraża nie tylko Księdza niepokoje.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.areopag21.pl/werbista-w-irlandii/artykul_5013_zachmurzenie-nad-pontyfikatem.html tu moje spojrzenie na perspektywę synodu

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozwoliłem sobie przekleić niniejsze refleksje na tutaj: https://franciszekfalszywyprorok.wordpress.com/2014/10/21/funkcjonowanie-franciszka-jego-decyzje-a-szczegolnie-nauczanie-maja-zawsze-w-sobie-znamie-hipotezy/
    Myślę, że będzie to też jakaś konkretna reklama niniejszego bloga. Z Panem Bogiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam stanowczą prośbę o usunięcie mojego tekstu z Pana bloga franciszekfalszywyprorok. Proszę to zrobić niezwłocznie. Nie uważam, że papież to fałszywy prorok, nie ma takiej tezy w tekście. Poza tym blog mój wyraża moje prywatne poglądy. Bardzo o to proszę, by tekst zniknął z Pana strony...

      Usuń
    2. A to przepraszam najmocniej, pośpieszyłem się w takim razie - tekst zniknął niezwłocznie. Rozumiem, że nie takie są poglądy, bo nie ma tam takiej tezy. Blog jednak choć tytuł ma wymowny przytacza bardzo różne stanowiska tych, którzy nie boją powiedzieć słowa krytycznego albo tylko swoich wątpliwości na temat Franciszka, choć ich poglądy w tym temacie i innych tematach mogą być bardzo różne.

      Usuń
    3. dziękuję. traktuję bloga jako miejsce moich prywatnych wypowiedzi. jestem księdzem i nie chciałbym wzbudzać niepokoju w sumieniach Ludzi. nie uważam, że Franciszek jest fałszywym prorokiem - po prostu w swoich prywatnych poglądach nawet papież może błądzić...i może się nawrócić. zobaczymy. dziękuję za zdjęcie posta

      Usuń
    4. Tak jeszcze post factum. Zupełnie nie wiem, co mi do głowy strzeliło, że podjąłem decyzję, by umieszczać cały tekst. Chciałem początkowo umieścić fragmenty i zalinkować (na prawie cytatu jest to jak najbardziej dozwolone i nie potrzeba na to zgody autora), ale wczytując się pomyślałem, by nie skracać i dać całość. Zawsze mnie denerwowało to, że w Internecie krąży wszystko jak chce, tymczasem jak się okazuje i ja mogę coś nie tak w tej materii zrobić :( Swoją drogą tekst księdza w takiej czy innej formie, krąży jeszcze na face w całości na stronach, nazwijmy to tak, nawet bardziej radykalnych.

      Usuń
    5. dziękuję Panu bardzo za zrozumienie. Domyślam się, że krąży - proszę mnie dobrze zrozumieć, wiem, co powiedziałem i nie chcę tego zmieniać. Ja uważam, że w takim stanie, w jakim dziś jesteśmy w Kościele, po prostu trzeba rozmawiać mocno - również z samym papieżem, tym bardziej, że Jego zachowania nie są jasne, klarowne. Bardzo ujęło mnie to, co zrobił kardynał Joachim Meisner - po prostu pojechał do papieża i z Nim rozmawiał prostym tekstem, de facto upomniał Ojca... ale nie chciałbym jednak funkcjonować jako ten, kto uważa Franciszka za anty-papieża. Modlimy się za papieża wspólnie!!!

      Usuń
  5. Dziękuję za ten wpis.

    Jestem tylko prostą owcą, gdy Pasterz nie jest zdecydowany, czuję się źle :(

    Módlmy się gorąco za Ojca Świętego!

    OdpowiedzUsuń